Geoblog.pl    tomekkoniu    Podróże    Indie - Rajastan i Ladakh    Australijczyk na pustyni
Zwiń mapę
2007
28
lip

Australijczyk na pustyni

 
Indie
Indie, Khuri
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6921 km
 
Czekamy na zachód słońca na pustyni, a ja zastanawiam się nad tym, co tak naprawdę jest człowiekowi potrzebne do szczęścia. Do takich rozważań skłania surowa pustynia pod Jaisalmer i minimalizm jej mieszkańców. Gdy się tutaj przyjeżdża człowiek świetnie się bawi. Ale ile można czerpać przyjemność z jazdy na grzbiecie wielbłąda, czy fotografowania niesamowitych twarzy dzieci? Widząc liche lepianki, potargane stroje mieszkańców i dziecięce zabawki - patyk, kilka kamieni i kółko zrobione z giętkiego korzenia, cały ten urok pryska gdzieś między jedną a drugą wydmą. A mimo to ludzie tutaj są szczęśliwi. Dzieci są szczęśliwe-przynajmniej takie sprawiają wrażenie. A my? Czy wystarczyłoby nam to do szczęścia? Czy umielibyśmy się cieszyć życiem całkiem oderwani od naszych cywilizacyjnych wygód? Na zawsze? A czy Hindus z pustyni Thar byłby szczęśliwy w otoczeniu drapaczy chmur i ruchliwych ulic? Otoczeniu tak dobrze znanym prawie każdemu Europejczykowi. Co sprawia, że jesteśmy szczęśliwi? To co posiadamy, czy to co mamy w sercu? Odpowiedź wydaje się być oczywista. Mimo wszystko czułem się strasznie głupio robiąc zdjęcia umorusanym dzieciom. Jakby były w zoo. Najbardziej odczułem to patrząc na widowisko, jakie urządzili w czasie sesji fotograficznej Francuzi. Traktowali niewinne i naiwne dzieci jak maskotki, jak przedmioty z półki sklepowej, jak zwierzątka, które można przekupić słodyczami. A może to było normalne?
Swoje życie i zdrowie na czas jazdy na wielbłądzie zawierzyłem 11-latkowi. Jak do tej pory radzi sobie świetnie. Zadziwia mnie dojrzałość tutejszych dzieci w porównaniu z ich rówieśnikami z Polski.

Strasznie chce się pić, mimo że słońce już nie grzeje tak mocno. Cały dzień na paczce biszkoptów i wegetariańskim naan(rodzaj placków chapati z warzywnym nadzieniem) to wystarczająca ilość pożywienia, a jedyny brak jaki odczuwam to brak wody(mimo, że wypiłem już dzisiaj kilka litrów). Jest zbyt ciepło by zaspokoić pragnienie na dłużej niż kilka minut. Jest zbyt ciepło by jeść, a mimo to z niecierpliwością czekam na tradycyjny posiłek ludzi pustyni w wiosce, w której się zatrzymaliśmy. Potem czeka nas noc na pustyni. Słońce powoli zbliża się do linii horyzontu. Za chwilę powinno się zrobić chłodniej.

W wiosce zaskoczenie. Wśród krzątających się po wiosce Hindusów dostrzegam śnieżnobiałego mężczyznę. Okazuje się, że jest to Australijczyk, którego jako noworodka porzucili tutaj rodzice. Nie mówi, nie uśmiecha się. Krząta się w kuchni i obejściu. Ile prawdy jest w tej historii? Nie wiem.

Kolacja w osadzie jest pyszna. Lokalne wegetariańskie jedzenie jest bardzo pożywne i smaczne - trochę mnie to zaskoczyło, bo surowy klimat pustyni sugerowałby, że tutaj będzie ono o wiele skromniejsze i mniej urozmaicone. Na naszym stole wylądowały warzywa, dal, chapati, ryż i coś bardzo niespotykanego- desert weeds- potrawa wyglądem przypomnająca rozgotowane, ciemnobrązowe korzenie w sosie własnym, w smaku jest dobra, ostra i wyrazista. Nie da się go porównać do czegokolwiek, co jadłem wcześniej.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (10)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
tomekkoniu
Tomasz Konieczny
zwiedził 3% świata (6 państw)
Zasoby: 51 wpisów51 3 komentarze3 405 zdjęć405 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
24.07.2007 - 09.09.2007
 
 
24.06.2006 - 24.09.2006
 
 
28.09.2008 - 06.10.2008