Wczoraj wieczorem potwornie znudzony odłożyłem zeszyt przekonany, że nic już ciekawego się nie wydarzy. Gdy pytałem się jednego z żołnierzy jak daleko jest jeszcze do Varanasi to nie spodziewałem się, że za kilka chwil będę pił whisky z grupą muzułmanów z Punjab. Ale po kolei. Najpierw wymieniliśmy się informacjami o naszych krajach, potem zostałem przepytany z wrażeń z mojej podróży po Indiach, następnie zaprosili mnie do swojego „przedziału” i poczęstowali trunkiem. Nie kieliszkiem, tylko szklanką. Oczywiście musiałem wypić to na raz, ale była to bardzo dobra whisky – na szczęście. Nie skończyło się na jednej kolejce. Zanim wysiadłem z pociągu miałem już hinduskiego brata, kilku najlepszych przyjaciół, kieszeń pełną adresów i przeżyłem przydługawą sesję fotograficzną. Chyba jednak połączenie dużej ilości whisky i bardzo wysokiej temperatury było silniejsze ode mnie, bo nawet nie pamiętam kiedy zasnąłem w hotelu.
Rano wsiadłem do rikszy i wyruszyłem zwiedzać Bennares. Odwiedziłem świątynię Durga(Durga – matka wszystkich bogów), świątynię małp i świątynię Shivy w uniwersyteckim miasteczku Bennares Hindu University.
Byłem jeszcze w Muhgal Area – dzielnicy muzułmańskiej, która jest jednym, wielkim zakładem tkackim. Wąskie uliczki, aż huczą od trzasków ręcznych maszyn tkackich i wrzących kotłów z gotującym się w barwnikach jedwabiem. Miałem okazję zobaczyć jak szyje się sari – proces ten może trwać nawet do miesiąca, jak barwi się jedwab i jak prezentują się gotowe produkty.
Na koniec główna atrakcja – wyprawa łodzią po Gangesie i obserwacja kamiennych schodów i bram przy których modlą się Hindusi. Woda aż się gotuje – maź o kolorze tłustej kawy z mlekiem pełna jest resztek jedzenia i kwiatów. Najbardziej przerażające jest to, co niewidoczne: ludzkie zwłoki i popioły. Przy Harishchandra Ghat - miejscu kremacji widziałem zwłoki przygotowane do spalenia. Co ciekawe nie wszyscy są paleni. Nie pali się: dzieci poniżej 10 roku życia, kobiet w ciąży, ugryzionych przez węże, kapłanów i zmarłych na ospę. Zwłoki ładuje się na łodzie, przywiązuje się im kamienie do nóg i wypływa na środek Gangesu, gdzie łódź zatacza 5 okręgów(symbolizują 5 elementów, jakie składają się na nasze ciało i ducha – wodę, ogień, ziemię, niebo i duszę). Następnie spuszcza się je w otchłań rzeki. A w tym samym czasie nieopodal ludzie kąpią się, pływają, piorą ubrania, myją naczynia, kawałek dalej w zimnej wodzie chronią się przed upałem bawoły rzeczne i krowy – rzeka życia i śmierci.
Przewodnik opowiedział mi też anegdotę o burundukach, które fotografowałem w Qutab Minar w Delhi. Kiedyś były one czarne – o jednolitym ubarwieniu, ale oddały pokłon Shivie, a on w ramach uznania za ich szacunek przejechał 3 palcami po ich grzbiecie zostawiając jasne smugi. Tak brzmi legenda o ich pasiastym ubarwieniu.